Bardzo często słyszymy o uzależnieniu i jego objawach. Jednak każde uzależnienie poza swoimi objawami ma też mechanizmy, o których mówi się zdecydowanie zbyt rzadko. Czym są i jaki wpływ mogą wywierać na nasze funkcjonowanie? Już wyjaśniam.
Mechanizmy uzależnienia – definicja
Mechanizmy uzależnienia to nic innego jak stwory, które powodują, że jesteśmy z kimś, w czymś, w jakieś sytuacji i choć może nawet czasem czujemy/słyszymy/wiemy, że nie jest to dla nas dobre, to nic z tym nie robimy.
Mechanizmy w pewien sposób „chronią” nas przed poznaniem prawdy i pomagają zostać w tym, co znane. Bo zmiana, mimo że jest możliwa, to po pierwsze: bywa trudna, a po drugie: wymaga wysiłku. Zmierzenie się z tym, co uwiera i stanięcie w prawdzie przed samym sobą bywa bolesne. Bardzo bolesne.
Pamiętam, że kiedyś, podczas jednego z wykładów o tej tematyce siedziałam jak zahipnotyzowana, ponieważ identyfikowałam się ze wszystkimi trzema mechanizmami. Co ciekawe, nie byłam odosobniona w swoich spostrzeżeniach, bo mój kolega miał podobnie. Mimo że żadne z nas nie pochodzi z rodziny alkoholowej. Na szczęście, byłam już po terapii własnej, więc zapewne łatwiej było mi te mechanizmy u siebie zobaczyć, przyznać się do nich.
Było to jednak jak objawienie…
Zrozumiałam, że te mechanizmy występują nie tylko u osób uzależnionych, aby „chronić” ich nałóg. Mogą także występować u każdego z nas, umożliwiając nam ochronę samych siebie w życiu, które jest może nie takie, jak byśmy chcieli, a czasem bywa wręcz destrukcyjne.
Mechanizm iluzji i zaprzeczeń
Mechanizm ten tworzy zakłamany obraz rzeczywistości. Pozwala, pomimo strat, tkwić w uzależnieniu czy toksycznej relacji, ponieważ zniekształca rzeczywistość, a my wierzymy w argumenty, które przedstawia. Gdybyśmy ściągnęli zasłonę i zmierzyli się z prawdą, musielibyśmy zmierzyć się z szeregiem nieprzyjemnych emocji… A przecież z tymi emocjami osoby uzależnione radzić sobie potrafią tylko używając środków zmieniających świadomość (czyli, jak to się zwykle mówi: poprawiających nastrój). Prawda jest dla nich zbyt bolesna. Tak więc uciekają. W alkohol, w narkotyki albo w inne zachowania dające ulgę.
U osób tkwiących w toksycznych relacjach, stanięcie twarzą twarz z prawdą o swoim życiu też wywołuje ból. Ból, z którym trzeba się zmierzyć i wziąć odpowiedzialność. To ostatnie bywa najtrudniejsze, bo to jednak osoba będąca w toksycznej relacji jest odpowiedzialna za to, że w niej jest. A osoba pijąca/ćpająca za to, że ucieka w używki.
Myślę, że u każdej osoby uzależnionej, szczególnie od środków zmieniających świadomość (czyli alkohol/narkotyki) mechanizm ten jest bardzo dobrze wykształcony. Jednak ja obserwuję go też u osób, które żyją w toksycznych relacjach bądź będących niezadowolonych ze swojego życia.
Dlaczego? Po pierwsze: ponieważ mechanizm iluzji i zaprzeczeń tłumaczy, usprawiedliwia uzależnienie / bycie w toksycznej relacji / tkwienie w niezadowoleniu. Po drugie: fakty o stratach, powodach, winnych picia/brania/zachowania są skrzętnie ukrywane i usprawiedliwiane. Po trzecie: osoba uzależniona / będąca w toksycznej relacji / niezadowolona z życia:
- zaprzecza, minimalizuje („Nie wypiłem dużo. / Jeszcze nie jest tak źle, bo mnie nie bije. / Ludzie mają gorzej”);
- racjonalizuje (szuka usprawiedliwień, np. „Ona mnie denerwuje / on się złości i krzyczy, bo ja mówię za dużo”);
- odwraca uwagę, kiedy ktoś mówi o problemie (np. „Sąsiad znowu stracił pracę”);
- obwinia („Gdybym miał lepszą żonę/męża, nie piłbym / nie piłabym”);
- fantazjuje („Od jutra, wszystko zacznę od jutra: nie będę pił/ćpał, jutro będzie nowy, lepszy dzień”);
- koloryzuje (wspomina „dobre” chwile brania/picia lub przypomina sobie początki relacji, kiedy to zazwyczaj wszystko jest pięknie i dobrze).
Jeśli się przyjrzymy sobie i głębiej nad tym zagadnieniem zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że mechanizm iluzji i zaprzeczeń funkcjonuje w każdym z nas. Czasami pozwala nam przetrwać, a czasami, niestety, przeszkadza w zmianie. Ważne, żeby go w sobie zauważyć i odpowiedzieć sobie na pytania: „Co się za nim kryje? Co mi chce powiedzieć? Jakich uczuć nie chce dopuścić do świadomości?”. To pomoże w jego rozpracowaniu i powrocie do równowagi.
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć
Sama nazwa pokazuje nam już, że próbujemy sobie w jakiś sposób regulować własne uczucia, ponieważ nie chcemy czuć w sobie napięcia. Pod nazwą napięcie kryje się szereg uczuć, których nazwać nie potrafimy. Mogą być to zarówno nieprzyjemne jak i przyjemne uczucia.
Jak to wygląda w życiu codziennym? Kiedy pojawia się w nas napięcie, szukamy sposobu, by się go pozbyć. Dzieje się tak zwykle dlatego, że nikt nas w dzieciństwie nie nauczył rozpoznawania i radzenia z emocjami, uczuciami. Kiedy napięcie jest spowodowane nieprzyjemnymi uczuciami, chcemy zaznać szybkiego ukojenia i rozładować napięcie. Szukamy „rozluźniacza”. U osób uzależnionych będą to np.: alkohol, narkotyki, seks, zakupy, palenie papierosów. Zażycie substancji lub wykonanie jakiejś czynności daje ukojenie, rozluźnienie, spokój.
Jednak uwaga! Nawet w przypadku przyjemnych uczuć też możemy szukać regulacji. Kiedy radość i ekscytacja osiągają określony poziom (indywidualny dla każdego z nas) szukamy równowagi: sięgamy po substancje zmieniające świadomość, uprawiamy seks albo robimy zakupy.
I nie byłoby w tym nic złego, gdyby taka strategia nie stawała się z czasem najważniejszym, a potem jedynym sposobem na radzenie sobie z emocjami. Osoby uzależnione od alkoholu czy narkotyków traktują używkę jako środek leczący, poprawiający nastrój i samopoczucie. Dla takich osób doświadczanie trudnych emocji stanowi szczególne wyzwanie. Wspomnienie tego, jak szybko doznali w przeszłości ulgi (np. po zażyciu jakiejś substancji) sprawia, że potrzeba spożycia jest tak silna, iż ostatecznie jej ulegają.
W swojej pracy spotykam osoby, u których zauważam ten mechanizm. Są to nie tylko osoby uzależnione, ale też współuzależnione. Jak to możliwe?
Otóż często mechanizm ten wyraźnie widać, kiedy osoba uzależniona trzeźwieje. W domu zaczyna być spokojnie, przewidywalnie. Znika napięcie i niepewność: „Przyjdzie pijany czy nie?”. Wydawać by się mogło, że w końcu pojawia się stan, na który wszyscy czekali. Jednak, paradoksalnie, okazuje się, że osobom współuzależnionym trudno się odnaleźć w nowej, bezpiecznej rzeczywistości.
Wcześniej ich napięcie było spowodowane np. niepokojem, złością, strachem. Później następował wybuch, napięcie spadało, sytuacja w domu / w związku się uspokajała… Aż do następnego cyklu. Teraz napięcie spowodowane oczekiwaniem na wybuch ciągle rośnie, a jego kulminacji (czyli np. napicia się przez partnera) nie ma. Zaczyna więc brakować możliwości pozbycia się napięcia. I właśnie dlatego często osoba współuzależnienia szuka powodów do np. kłótni.
Podobnie jest u DDA i DDD. Kiedy funkcjonują w relacjach, w których jest spokój, miłość, szacunek, rozmowa, bywa im… nudno. Napięcie jakie się u nich pojawia również może być wywołane przez ciągłe oczekiwanie na wybuch. A ponieważ tego napięcia w relacji nie potrafią pozbyć się w sposób dojrzały i konstruktywny, często inicjują sytuacje konfliktowe. Dopiero to przynosi im ulgę.
Mechanizm rozproszonego i rozdwojonego ja
Mechanizm ten dotyczy przede wszystkim relacji z samym sobą. Tego, w jaki sposób i co myślimy o sobie oraz jak rozumiemy siebie. Najprościej można go zobrazować jako posiadanie niespójnego obrazu samego siebie lub mówiąc inaczej: dwóch odmiennych, skrajnych wersji samego siebie. Pod wpływem substancji zmieniających świadomość, czyli np. alkoholu, narkotyków (ale także pod wpływem uzależnień behawioralnych), osoba czuje się atrakcyjna, wartościowa i ważna. Czuje władzę i sprawczość: ma poczucie, że wszystko jest możliwe i że wszystkiego może dokonać.
W momencie odstawienia substancji bądź czynności, czyli „na trzeźwo”, czuje i przeżywa siebie zupełnie inaczej: czuje się nieatrakcyjna, nie wierzy w siebie, jej poczucie własnej wartości spada, jest rozżalona i rozczarowana. Obraz siebie, pod wpływem substancji lub czynności poprawia się. Natomiast w momencie trzeźwienia wraca obraz osoby niewystarczającej, niedoskonałej, „kulawej”. Aby ponownie odzyskać poczucie sprawczości i mocnego, obunożnego stąpania po ziemi, osoba taka znowu sięga po np. alkohol. Jak widać jest to błędne koło.
Jak ja ten obraz widzę np. u osób współuzależnionych albo innych, tych, wydawałoby się, żyjących „normalnie”? Osoby takie tkwią w relacji, ponieważ nie wyobrażają sobie bycia samemu. W ich przekonaniu bez partnera są właśnie „kulawe”, niewystarczające, bezwartościowe. Będąc z kimś odzyskują moc, siłę, wartość. Podobny mechanizm można zaobserwować odnośnie posiadania pieniędzy lub ich braku, jeżdżenia na zagraniczne wakacje, itp. W takich przypadkach obraz siebie jest zależny od kogoś lub czegoś i jeśli dane osoby to tracą, to zaczynają kuleć.
W mojej pracy z osobami nieuzależnionymi bardzo często obserwuję takie biegunowe postrzeganie siebie, dlatego tak ważne jest uświadamianie innym, na czym mechanizm rozproszonego i rozdwojonego ja polega.
Kilka słów na zakończenie
Mechanizmy uzależnienia mogą poważnie zaburzać nasze codzienne funkcjonowanie. Ważne jest, byśmy byli świadomi tego, że istnieją oraz tego, że można je rozbrajać. Ale żeby je rozbrajać, trzeba być szczerym samemu ze sobą. Trzeba poprzyglądać się sobie i swoim decyzjom, trzeba z pokorą spojrzeć na swoje zachowanie.
Czy to jest łatwe? I tak, i nie. Trudne szczególnie na początku, bo bywa, że rozpada się nasz poukładany świat i czasem to, co za tymi mechanizmami stoi, wcale nie jest ani ładne, ani fajne. Tu potrzebna jest pokora, żeby przyjąć tę część siebie.
A łatwe… Z czasem staje się to naszym nawykiem i obserwacja powodów swoich zachowań staje się tak naturalna jak oddychanie. Czasem samemu trudno zobaczyć to wszystko samemu. Dlatego dużą pomocą w radzeniu sobie z nimi jest praca z terapeutą lub psychoterapeutą. Z nimi dużo łatwiej jest zadać samym sobie właściwe pytania.